Najczęstszym, stereotypowym błędem w postrzeganiu tego rodzaju społeczności jest mylenie ich z grupami odtwórców historycznych. Wynika to najczęściej z braku zrozumienia dla tego, czym
- Wystąpienie z Kościoła może ale nie musi wiązać się z apostazją – precyzuje ks. prof. Piotr Majer, kanonista, profesor UPJPII i konsultor Rady Prawnej KEP. W rozmowie z KAI ks. prof. Majer wyjaśnia, jakie są konsekwencje wystąpienia z Kościoła oraz co należy zrobić, by powrócić do wspólnoty. Przypomina też, że po wystąpieniu z Kościoła człowiek nie przestaje być katolikiem. Rozmowę publikujemy w związku z narastającą w Polsce w ostatnich miesiącach falą wystąpień z Kościoła. Ks. prof. Piotr Majer HENRYK PRZONDZIONO / GOSC NIEDZIELNY Maria Czerska: W ostatnim czasie nasila się w Polsce zjawisko apostazji. Czym jest apostazja z punktu widzenia prawa kanonicznego? Ks. prof. Piotr Majer: Warto wyjaśnić, że zjawisko, o którym mówimy, nie dotyczy apostazji w sensie ścisłym, choć tak bywa popularnie określane. Mamy natomiast do czynienia z formalnymi wystąpieniami z Kościoła albo mówiąc jeszcze ściślej – odstąpieniami od Kościoła. Dekret ogólny Konferencji Episkopatu Polski z 7 października 2015 r., który określa procedurę odstąpienia od wspólnoty nosi właśnie tytuł: „W sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła”. Nie jest to dekret o apostazji. Na czym zatem polega różnica między „odstąpieniem” a „apostazją”? Odstąpienie może się wiązać z apostazją ale nie musi. Apostazja w rozumieniu prawa kanonicznego jest przestępstwem polegającym na całkowitym porzuceniu wiary chrześcijańskiej. Może się to wiązać ze wstąpieniem do jakiejś innej, niechrześcijańskiej wspólnoty religijnej lub z życiem całkowicie niereligijnym. Jak wspomniałem, deklarowana chęć wystąpienia z Kościoła może być motywowana apostazją. Może się jednak zdarzyć – i rzeczywiście się zdarza - że człowiek występujący z Kościoła nie chce całkowicie porzucać wiary chrześcijańskiej. Twierdzi, że jest wierzący, nie chce jednak pozostawać we wspólnocie, przystępować do sakramentów, uznawać zwierzchnictwa papieża i biskupów, itp. Wtedy mamy do czynienia ze schizmą. To przestępstwo, polegające na odmowie uznania zwierzchnictwa biskupa rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła uznającymi to zwierzchnictwo; wiąże się z wypowiedzeniem posłuszeństwa i zerwaniem widzialnych więzów komunii kościelnej. Powodem odstąpienia od wspólnoty może też być herezja – czyli uporczywe zaprzeczanie jakiejś głoszonej przez Kościół prawdzie, co jednak też nie jest tożsame z całkowitym porzuceniem wiary chrześcijańskiej. Czego dotyczy dekret KEP? Gdy po raz pierwszy wchodził w życie pojawiały się głosy krytyczne: „Jak to może być, że w Kościele podajemy instrukcję popełniania przestępstwa, procedurę grzechu?”. Tymczasem nie jest to procedura popełniania przestępstwa, ale swego rodzaju instrukcja postępowania dla duszpasterza: jak ma się zachować w sytuacji, gdy przychodzą do niego osoby deklarujące chęć wystąpienia z Kościoła katolickiego. Dlatego w dekrecie czytamy że obowiązkiem duszpasterza jest przeprowadzenie rozmowy z takim człowiekiem, by rozeznać, jakie są przyczyny jego odejścia, a następnie podjęcie starań – z miłością i roztropnością, nie z agresją i niechęcią – by zachęcić go do porzucenia tego zamiaru. Ale jeśli te starania nie odniosą skutku, trzeba przyjąć jego oświadczenie woli i nadać mu dalszy bieg kanoniczno-proceduralny. Nie trzeba dodawać, że dla każdego księdza jest to smutne zadanie, bo każde odejście jest jakąś porażką – tak duszpasterza, jak i odchodzącego. Jakie są konsekwencje wystąpienia z Kościoła? Osoba składająca deklarację o wystąpieniu z Kościoła – niezależnie, czy wiąże się to ze schizmą, herezją, czy apostazją – nie przestaje być faktycznie jego członkiem. Z Kościoła nie da się wystąpić tak jak z jakiejś organizacji, gdzie składa się legitymację, dopełnia formalności i faktycznie przestaje się należeć do danej grupy. Człowiek ochrzczony, nawet jeśli złożył deklarację o wystąpieniu i nie uczestniczy w życiu Kościoła, a nawet jest do niego i do samego Pana Boga wrogo nastawiony, nie przestaje być chrześcijaninem, nie przestaje być członkiem wspólnoty ochrzczonych. Chrzest jest pewnym historycznym faktem, którego skutki trwają i nie można ich unicestwić, utracić. Jak pisze św. Paweł, nic nie może nas odłączyć od Chrystusowej miłości (por. Rz 8, 35). Dlatego osób, które odeszły od wiary ale później zdecydowały się wrócić, nie chrzci się ponownie. „Semel catholicus, semper catholicus” – kto raz został katolikiem, ten będzie nim na zawsze. Natomiast deklaracja o wystąpieniu z Kościoła – niezależnie od tego, czy wiąże się to ze schizmą, herezją czy apostazją – pociąga za sobą tę samą karę: ekskomuniki, czyli wyłączenia z uczestnictwa w życiu Kościoła. Na czym polega ta kara? Kara ekskomuniki polega na niemożności sprawowania i przyjmowania sakramentów świętych oraz sakramentaliów. Ekskomunikowany nie może przystąpić do sakramentu pokuty, otrzymać rozgrzeszenia, przystąpić do Komunii Świętej. Nie może też przewodniczyć obrzędom kultu. Dekret KEP wylicza szczegółowo te ograniczenia. To także zakaz pełnienia funkcji chrzestnego, świadka bierzmowania, czy świadka sakramentu małżeństwa, niemożność pełnienia urzędów i posług w Kościele, należenia do publicznych ruchów i organizacji kościelnych, wreszcie – pozbawienie pogrzebu kościelnego. Wiele osób występujących z Kościoła życzy sobie, by ich dane zostały wykreślone z ksiąg parafialnych. Był taki czas, kiedy sprawy wystąpień z Kościoła opierały się o sądy administracyjne, ponieważ niektórzy powoływali się na ustawę o ochronie danych osobowych (wtedy jeszcze nie funkcjonowało RODO ) i chcąc wystąpić z Kościoła wysyłali pisma czy maile do parafii chrztu z życzeniem, by dokonano tam wykreślenia ich danych z księgi ochrzczonych. Prawo kanoniczne w inny sposób reguluje tę sprawę, co wiąże się ze wspomnianym przez mnie faktem nieusuwalności chrztu, w związku z czym proboszczowie odmawiali wykreślania tych danych. Osoby, które chciały wystąpić z Kościoła odwoływały się do sądów administracyjnych, te zaś wydawały zróżnicowane wyroki. Po jakimś czasie, dopiero po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 9 lutego 2016 r. ukształtowała się jedna linia orzecznicza, według której należy postępować zgodnie z przepisami prawa kościelnego. Nie ma żadnej sprzeczności między postanowieniami RODO a procedurą, która została uregulowana przez KEP w 2015 r. i jeśli ktoś pragnie złożyć oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła, powinien to uczynić zgodnie z przyjętymi przez Kościół przepisami. W przypadku wystąpienia nie wykreśla się danej osoby z księgi ochrzczonych lecz przy informacji o chrzcie umieszcza się stosowną adnotację, która musi być odtąd również umieszczana na świadectwie chrztu. Nie wystawia się też żadnego zaświadczenia o wystąpieniu z Kościoła. Można natomiast otrzymać świadectwo chrztu ze wspomnianą adnotacją. Dekret mówi nie tylko o wystąpieniach ale również powrotach. Jak można wrócić do wspólnoty? Powrót osoby, która wystąpiła z Kościoła, polega na zdjęciu kary ekskomuniki. Jest to możliwe, gdy człowiek dotknięty tą karą „odstępuje od uporu” – to sformułowanie z Kodeksu Prawa Kanonicznego – w sprawie, która stała się przyczyną jej nałożenia. Ekskomunika należy do tzw. kar poprawczych. Innymi słowy, nie chodzi o to, by człowiek był nią dotknięty do końca życia, ale by zmienił swoje postępowanie. Jeśli ktoś, kto wystąpił, przeżywa nawrócenie, chce pojednać się z Kościołem i praktykować swoją wiarę we wspólnocie, powinien zgłosić się do proboszcza, przedstawić swoje dane, okoliczności i motywy wystąpienia z Kościoła oraz pragnienie powrotu. Oczywiście nie może to mieć charakteru tylko urzędowego; ważne jest, by było to realne nawrócenie i chęć naprawy tego, co wcześniejszą decyzją zostało zniszczone. Proboszcz zasadniczo nie ma władzy zwolnienia z kary kościelnej, ale przedstawia prośbę wiernego ordynariuszowi miejsca, który może zdjąć ekskomunikę. Wówczas człowiek powraca do wspólnoty i może, już bez żadnych dodatkowych procedur, przystępować normalnie do sakramentów. Są oprócz tego dodatkowe przepisy szczególne, mające zastosowanie w sytuacji niebezpieczeństwa śmierci – wówczas zwolnić z kary wiernego może każdy kapłan. W pewnych sytuacjach, gdy wiernemu trudno byłoby dłużej przebywać bez sakramentów, z kary może też zwolnić go kapłan w konfesjonale, a potem udzielić rozgrzeszenia, z tym jednak zastrzeżeniem, że człowiek ten w ciągu miesiąca zgłosi się do ordynariusza, by ten decyzję spowiednika potwierdził. Warto pamiętać, że jeśli miało miejsce odstępstwo formalne i jest ono zapisane w akcie chrztu, w interesie samego powracającego jest to, by także fakt powrotu został odnotowany. Czy żeby być zwolnionym z kary trzeba spełnić jakieś szczególne warunki? Trzeba odstąpić od uporu. Jeśli ktoś odstąpił od uporu, ma prawo być zwolnionym z kary. Sytuację tę wyjaśnia kanon 1347, który brzmi: „Należy uważać, że od uporu odstąpił winny, który rzeczywiście żałował popełnienia przestępstwa, a ponadto odpowiednio naprawił szkody i zgorszenie lub przynajmniej poważnie to przyrzekł”. To, w jaki sposób należy naprawić szkody, zwłaszcza gdy przestępstwo miało wymiar publiczny, określa ordynariusz. Czy ubieganie się o zwolnienie z kary kościelnej powinno łączyć się z sakramentem pokuty? Gotowość do oczyszczenia się z grzechów w sakramencie pokuty jest wyrazem żalu i pragnienia powrotu. Zazwyczaj najpierw dokonuje się zwolnienie z kary, a potem spowiedź. Ile razy można wracać? Dyscyplina pokutna w pierwszych wiekach chrześcijaństwa była bardzo surowa. W III w. w części Kościoła odstępcom odmawiano przebaczenia, podobnie jak mordercom. W późniejszym czasie nakładano na nich publiczną wieloletnią pokutę. Św. Bazyli Wielki w IV w. pisał: „Kto wyparł się Chrystusa i zbezcześcił tajemnicę zbawienia, winien czyn swój opłakiwać publicznie i pokutować przez całe życie, a jedynie w przypadku, gdy odchodzi z tego świata, przez wzgląd na wiarę w miłosierdzie Boże można go uznać za zasługującego na dostąpienie do sakramentu”. Ale obecnie przepisy tego nie regulują. Ewangelia mówi, że wracać można zawsze. Kościół zawsze czeka z miłością na powrót. Oczywiście, gdyby odejścia i powroty się powtarzały, ordynariusz mógłby nabrać wątpliwości co do szczerości postanowienia poprawy. Od kiedy funkcjonuje obecna procedura występowania ze wspólnoty i powrotu? Przestępstwa apostazji, herezji i schizmy oraz kary za nie były w Kościele od zawsze. Już w 1 Liście św. Pawła do Koryntian czytamy, że nie można utrzymywać kontaktów z tymi, którzy dopuścili się szczególnie odrażających czynów: „Usuńcie złego spośród was samych” (1 Kor 5, 13) – to jest pierwowzór naszej ekskomuniki. W Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 r. pojawiło się sformułowanie: „wystąpienie formalnym aktem z Kościoła katolickiego”. Pojawiało się ono w trzech kanonach dotyczących prawa małżeńskiego. Sformułowanie to rodziło poważne problemy, ponieważ nie było dokładnie wiadomo, co to znaczy „wystąpić formalnym aktem z Kościoła”. Pojawiały się różne interpretacje. Najwięcej wątpliwości dotyczyło wystąpień z Kościoła w celach podatkowych w przypadku katolików płacących podatki w Niemczech. Zdarzało się, że ludzie formalnie występowali z Kościoła, by uniknąć obowiązującego tam specjalnego „podatku kościelnego”, a w rzeczywistości chcieli jednak nadal wierzyć i praktykować. Sytuacje te rodziły tak wiele problemów i trudności, że w 2009 r. Benedykt XVI usunął to sformułowanie z Kodeksu Prawa Kanonicznego. Sytuacje wystąpień regulowane są poza Kodeksem. Nie ma ogólnokościelnej procedury. Określają ją poszczególne Konferencje Episkopatów dekretami takimi jak dekret KEP z 2015 r. Dekrety te zatwierdzane są przez Stolicę Apostolską i mają moc prawną. Mówiąc o apostazji, herezji i schizmie używa Ksiądz sformułowania „przestępstwo”. Czy jest to tożsame z grzechem, czy są to zupełnie różne pojęcia? W rozumieniu prawa kanonicznego każde przestępstwo łączy się z grzechem, choć nie każdy grzech jest przestępstwem. Większość grzechów, z których się spowiadamy to nie przestępstwa. Przestępstwem jest czyn, który został w karnym prawie kościelnym uznany za przestępstwo – np. nadużycie władzy, seksualne wykorzystywanie nieletnich, aborcja, ale również apostazja czy schizma. Przestępstwo jest grzechem, gdyż polega nie tylko na złamaniu prawa kościelnego, pochodzącego od człowieka, ale również Prawa Bożego. W przypadku apostazji czy schizmy grzech polega na tym, że człowiek, który z mocy Prawa Bożego jest odpowiedzialny za swoją wiarę i ma obowiązek się o nią troszczyć, tę wiarę publicznie porzuca. Ten sam czyn może mieć konsekwencje na różnych płaszczyznach – na płaszczyźnie prawnej jako przestępstwo i na płaszczyźnie moralnej jako grzech. Dziękuję za rozmowę. Bowiem, zauważył Papież, „świadectwo jest zawsze owocne”: jest takie wówczas, gdy istnieje w życiu codziennym, ale także kiedy jest przeżywane pośród trudności albo kiedy wręcz prowadzi do śmierci. Kościół zatem „jest płodny i jest matką, kiedy daje świadectwo o Jezusie Chrystusie. Natomiast kiedy Kościół zamyka się "Tak jak ekstremizm żydowski jest przeciwko judaizmowi, chrześcijański przeciwko chrześcijaństwu, to ekstremizm muzułmański występuje przeciwko islamowi" - mówi w autoryzowanym wywiadzie ajatollah Tehrani. Agnieszka Piwar: W jakich okolicznościach historycznych powstał rozdział na szyitów i sunnitów? Mehdi Hadavi Tehrani: Historia szyitów i sunnitów pochodzi z czasów Proroka Muhammada1 (saws2). W świętej księdze Koranu jest zapisane, że Bóg nakazał aby ludzie podążali za rodziną Proroka Muhammada i żyli według ich reguł. Jeszcze przed swoją śmiercią Prorok Muhammad kilkukrotnie wskazał imama Alego (as3) na swojego następcę. I ten podział na dwie grupy - szyitów i sunnitów - zaczął się właśnie od śmierci Proroka. Część ludzi nie chciała zaakceptować imama Alego, jako kalifa i następce Proroka Muhammada i nie poszła za nakazem Proroka próbując go zmienić. Przez ten konflikt nastąpił podział i rozpoczęły się w islamie dwie drogi - szyicka i sunnicka. Dlaczego niektórzy wyznawcy islamu nie chcieli zaakceptować nowego kalifa? Ponieważ chcieli mieć władzę w swoich rękach. Poza tym, wśród ludzi, którzy zaczęli wyznawać islam - który był dopiero młodą religią - większość była arabami. W kulturze i tradycji arabskiej osoby starsze mają większe poważanie i mają wyższą pozycję w hierarchii społeczeństwa. Imam Ali w chwili śmierci Proroka, miał dopiero 33 lata. Pierwszym kalifem sunnitów został więc osiemdziesięcioletni Abu Bakr, gdyż z racji swojego wieku był bardziej poważany niż młody imam Ali. Dlatego większość ludzi podążyła za nim, a tylko mała grupka pozostała przy tych początkowych naukach Proroka i nakazach co do sukcesji po nim. Proszę wyjaśnić polskim czytelnikom, którzy są chrześcijanami, podstawową różnicę teologiczną między szyitami a sunnitami. Tutaj są różnice zarówno teologiczne jak i metodologiczne. Teologiczna różnica polega na tym, że szyici wierzą, iż to Imam Ali był wyznaczony przez Boga na prawowitego kalifa i następcę Proroka. I tu otwiera się cały łańcuch różnych Imamów, którzy następowali po tym pierwszym. Było ich dwanaście osób. Grupa która wierzy w dwunastu Imamów nazywana jest szyizmem "dwunastkowców" (arab. Ithna aszarija), ponieważ jako szyici podążamy za ich naukami. Wierzymy, że wiedza Proroka Muhammada pochodzi od Boga i wiedza tych dwunastu imamów również pochodzi od Boga. Wierzymy, że byli oni ludźmi bez skazy, nie popełniali błędów i grzechów, ponieważ byli natchnieni przez Boga i znali naukę Proroka. W islamie mamy dwa główne religijne źródła tekstowe. Pierwszym z nich jest Koran, w którym całe objawienie i wszystkie zawarte w nim słowa pochodzą bezpośrednio od Boga. Drugim źródłem jest sunna4, czyli zbiory opowieści z życia Proroka, zawierające jego słowa i czyny. Sunnici wierzą tylko w słowa i czyny Proroka, zawarte w sunnie. Dlatego też nazywani są sunnitami. A w szyickiej kulturze, oprócz Proroka Muhammada, podążamy również dodatkowo za słowami i czynami 12 Imamów. Zresztą nazwa szia - znaczy zwolennicy, stronnicy (arab. szī’at Ali - stronnicy Alego), ponieważ jako szyici podążamy za Imamami i utożsamiamy się z tym co oni głosili. I to jest właśnie teologiczny aspekt pomiędzy szyitami i sunnitami. Ale najważniejszą różnicą między tymi dwoma drogami jest różnica metodologiczna. Na czym ona polega? Niektóre grupy sunnickie opierają się tylko na samych źródłach tekstowych (nie interpretując go i odczytując go dosłownie). Najważniejszą z nich była grupa zwana zaheri5, która wywodzi się jeszcze ze średniowiecza. Kolejną tego typu literalistyczną grupą jest szkoła hanbalicka6 (szkoła sunnicka). Jest również sekta wahhabicka7 (z Arabii Saudyjskiej), a także ISIS8. Wszystkie te grupy od strony metodologicznej łączy postrzeganie islamu tylko w oparciu o tekst źródłowy, w czym przypominają trochę kościół prawosławny w chrześcijaństwie. Jest także pewna grupa wśród sunnitów - hanafi9 , która wierzy tylko w rozum/racjonalizm. Żyją oni w Iranie, Indiach, Pakistanie i Afganistanie i innych miejscach. Oczywiście to także jest islam. Oni są podobni do protestantów w chrześcijaństwie, ponieważ tak jak protestanci bardziej opierają się na rozumowaniu, niż na samym świętym tekście. Oczywiście tak jak protestanci uznają też święty tekst (w przypadku protestantów jest to Nowy Testament), głównie jednak opierają się na osądzie własnego rozumu. Jest jeszcze inna grupa do której należą szyici. Wierzący zarówno w święty tekst i rozum. Ta kultura islamu w pewnym sensie jest podobna do katolickiej. Dla prawosławnych święty tekst jest najważniejszy, a protestanci kładą nacisk na osąd własnego rozumu. Kościół katolicki łączy natomiast święty tekst z rozumowaniem. Dlatego jeśli chodzi o metodologię szyici są najbardziej podobni właśnie do katolików. Inną ważną kwestią jest to, że niektóre grupy, szczególnie ISIS, nie uważają szyitów za muzułmanów. Te wszystkie grupy jak wahhabi, ISIS, i inne, które uważają tylko siebie za jedynych prawdziwych muzułmanów, nie uznają nie tylko szyitów za muzułmanów, ale również sunnitów. Te grupy nazywają się takfiri10 . W pewnym sensie z analogiczną sytuacją możemy się spotkać wśród chrześcijan. Przykładem są ortodoksyjni prawosławni, którzy nie uważają katolików za chrześcijan. Przyznam, że do niedawna nie zdawałam sobie z tego sprawy. Przekonałam się o tym podczas ostatniej podróży do Rosji, kiedy wraz z liczną grupą polskich katolików byliśmy serdecznie i otwarcie przyjmowani w różnych klasztorach prawosławnych, ale dopiero w monasterze prowadzonym przez ortodoksyjnych duchownych natrafiliśmy na pewien dystans. Polegał on na tym, że opat klasztoru przyglądał się nam z odległości kilkudziesięciu metrów - nie podszedł do naszej grupy, a jedynie wydelegował specjalnego wysłannika, który nas przywitał i oprowadził. Jak się potem dowiedziałam, ten dystans ortodoksyjnych prawosławnych wynikał właśnie z tego, że nas katolików nie postrzegają jako chrześcijan. Przypomniała mi się historia znajomego dziennikarza, który jest katolikiem i mieszka w Grecji. Jak pani wie, Grecy są również prawosławni. Zapytałem tego dziennikarza, czy jest mu trudno mieszkać w Grecji. Odpowiedział, że tak i przytoczył przykład pewnej rozmowy. Kobieta, która razem z nim pracowała zapytała go czy jest katolikiem czy chrześcijaninem. On jej odpowiedział, że jest katolikiem i chrześcijaninem. Ona odparła, że nie może być i katolikiem i chrześcijaninem, ponieważ jest się albo katolikiem albo chrześcijaninem… Zauważyłem, że papież Franciszek chce zmniejszyć te różnice między katolicyzmem i prawosławiem, wyrazem tego jest niedawne spotkanie z patriarchą Cyrylem, do jakiego doszło w Hawanie na Kubie. To było pierwsze takie spotkanie od prawie tysiąca lat. …Czyli od czasów schizmy. Wróćmy jednak do islamu, a konkretnie porównania szyitów z katolikami. To bardzo intrygujące zestawienie, które mnie zaskoczyło. Jak już wspomniałem, szyici są podobni do katolików pod względem metodologicznym. Wyznawcy obu tych grup religijnych wierzą w święty tekst i starają się żyć w oparciu o ten święty tekst, podchodząc zarazem do niego rozumowo. A zatem, ważne jest nie tylko słowo, ale i rozum, interpretacja. Najwięksi uczeni Kościoła katolickiego - w tym święty Tomasz z Akwinu - czerpali z nauk szyickich uczonych, tj. budowali system katolicki inspirując się naukami szyizmu. Rozumiem, że chodzi o przełom XII i XIII wieku, kiedy wraz z dotarciem Arabów do Europy, nasz kontynent wzbogacił się o nauki Arystotelesa, które wcześniej na tyle zafascynowały muzułmańskich uczonych, że obficie z tej myśli czerpali przy tworzeniu własnej kultury… Ogromny wpływ na kształtowanie myśli w tamtym czasie miał szyicki filozof Awicenna11 . Święty Tomasz z Akwinu korzystał z nauk Awicenny, bazując na jego myśli próbował wyjaśnić moc działania chrześcijaństwa poprzez jego naukę. I dlatego właśnie pod względem metodologii szyci w islamie są odpowiednikami katolików w chrześcijaństwie. W obu przypadkach używa się też podobnej terminologii. Z tego powodu można by szyitów nazwać czymś w rodzaju "katolickich" muzułmanów. Do szyitów zalicza się także alawitów z Syrii i tym tłumaczy się często poparcie dla Prezydenta Syrii Baszszara al-Asada. Czy można się dowiedzieć kim są alawici? Owszem, alawici na początku swojej historii byli szyitami. Jednak ze względu na różne zawirowania polityczne alawici byli odcięci od centrów filozoficznych i religijnych szyitów, w związku z czym doszli oni do nowej interpretacji szyizmu, która jest całkowicie odrzucana przez uczonych szyickich. Uczeni szyiccy nie uznają więc alawitów za szyitów. Doktryna alawitów w pewnym sensie jest podobna do chrześcijańskiej. Chrześcijanie wierzą w Boga Ojca, Jezusa12 Syna i Ducha Świętego, który łączy Ojca i Syna. Chrześcijanie wierzą w to, że Bóg w ciele ludzkim zszedł na ziemię. Chrześcijanie mówią o bólu i cierpieniu Jezusa (as) → [patrz. przyp nr 3], szczególnie podczas ukrzyżowania, aby zmazać grzech pierwszych ludzi. Chrześcijanie uważają, że Bóg przyszedł z Nieba do swoich ludzi, do swoich stworzeń, żeby być między nimi. Podobną ideę wyznają alawici, którzy uważają, że Bóg zszedł na ziemię pod postacią Imama Alego, żeby być wśród ludzi. I szyici tego nie akceptują. Szyici uważają, że Bóg nie może zejść na ziemię i stać się człowiekiem, ponieważ jest czymś wyższym. Według szkoły szyickiej Bóg dał ludziom imamów po to, żeby byli łącznikiem zwykłych ludzi z Bogiem. Ci imamowie poprzez bliższe relacje z Bogiem posiedli specjalną wiedzę, którą Bóg im objawił. Ta wiedza miała właśnie służyć do łączenia człowieka z Bogiem. Alawici nie mogą więc należeć do szkoły szyickiej i nie są do nich zaliczani przez naszych uczonych. Oni byli u swoich korzeni szyitami, ale dzisiaj już nimi nie są. Relacje syryjsko-irańskie są teraz bardziej polityczne niż religijno-teologiczne. W przeszłości były takie próby przywrócenia ich na właściwą drogę, na przykład podczas irańskiej rewolucji, która przypadła na czasy panowania Hafiza al-Asada - ojca Baszszara. W tamtym czasie Irańczycy byli bliżej Syrii, ale ojciec Baszszara chciał wtedy pokazać, że to Irańczycy są alawitami. Czy wpływ kulturowy pochodzenia - pomiędzy Persami i Arabami - ma wpływ na stosunki pomiędzy szyitami a sunnitami? To jest zachodnie postrzeganie Islamu. Niektórzy zachodni uczeni sugerują, że szyizm jest irańską interpretacją, a sunnizm arabską, ale to nie jest poprawne. To jest interpretacja Zachodu, a nie świata Bliskiego Wschodu. Korzenie szyizmu są w Koranie i to odnosi się do czasów Proroka Muhammada. Było to jeszcze przed dotarciem islamu do Iranu. W mojej książce pt. "Iran. Kraj boskiego rozumu" wyjaśniłem, że antyczna kultura Iranu była oparta na dwóch podstawowych filarach. Jeden to był rozum, a drugi to świętość, boskość. W czasach nadejścia islamu do Iranu zwykli ludzie - nie królowie - poczuli, że islam jest tym, czego szukali. Z jednej strony to było coś boskiego, świętego, a z drugiej coś rozsądnego. I dlatego zaakceptowali islam. Po kilku latach zrozumieli, że są różne prądy w islamie. I niektórzy Irańczycy zaczęli podążać za tym islamem szyickim, bo to było to, czego szukali - czyli ten święty tekst i rozum. I właśnie ta grupa była tam bardzo aktywna. Szyizm odegrał duże znaczenie w różnych okresach historii. Islam miał czterech kalifów po Proroku Muhammadzie: Abu Bakr, Umar, Usman i Ali. Na Półwyspie Arabskim, były też dwie ważne sunnickie dynastie: Umajjadów i Abbasydów. Kiedy Abbasydzi chcieli przejąć władzę [połowa VIII wieku, przyp. AP], to do swoich celów wykorzystywali i nadużywali wierzenia Irańczyków na temat szyizmu. Zwykli ludzie uwierzyli, że to właśnie Abbasydzi szukają tej właściwej drogi szyickiej. W związku z czym Irańczycy pomogli tej dynastii dojść do władzy. I tak, w obaleniu Umajjadów, Abbasydów wsparła armia, której główną siłę stanowili właśnie Irańczycy. Jednak gdy tylko Abbasydzi znaleźli się przy władzy, zaczęli wypierać islam szyicki. Dopiero w czasach dynastii safawidzkiej - było to ok. 500 lat temu - będący u władzy Safawidzi ustanowili pierwsze szyickie państwo. Od tego czasu Iran jest pod wpływem szyizmu. Obecnie większość Irańczyków - ok 90 proc. - jest szyitami. W Azerbejdżanie szyitów jest ok. 80 proc, a w Iraku ok. 60 proc. Szyici są także w Afganistanie, Pakistanie, Indiach, Libanie czy też w bardziej odległych krajach, takich jak Chiny. Duża populacja szyitów - około miliona osób - jest także w Rosji. To mieszkający głównie w Moskwie Azerowie. Większość pochodzi z Azerbejdżanu, ale są też wśród nich Rosjanie. Na świecie jest obecnie około 1,4 miliarda muzułmanów, z czego czterysta milionów stanowią szyici, a miliard to sunnici. Z punktu widzenia polskiego obserwatora zarówno Persowie i Arabowie są muzułmanami. Dlatego Polacy często nie potrafią was rozróżnić. Mogłabym prosić o przedstawienie problemu polskiemu czytelnikowi? Polacy nie znają nawet szyizmu, w związku z czym nie odróżniają też szyitów od sunnitów. Dlaczego tak się dzieje? W 2004 roku uczestniczyłem w dużej konferencji międzynarodowej w Barcelonie, pod nazwą Parlament religii. Jeden z paneli dotyczył szyizmu. Wzięło w nim udział około osiem tysięcy osób z wielu krajów świata. Uczestnikami tej części seminarium byli przedstawiciele różnych religii, w tym chrześcijanie, muzułmanie i hindusi. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać o szyizmie, to pierwsze pytanie jakie się pojawiło brzmiało: czym jest szyizm? A przecież byli tam także obecni wysocy rangą duchowni liderzy religijni. Ten brak wiedzy na temat szyizmu wynika zapewne z tego, że większość wśród muzułmanów stanowią sunnici. Myślę też, że w ogóle wiedza o islamie jest niewielka. A może chodzi po prostu o to, że pieniądze są w rękach Arabii Saudyjskiej [gdzie dominuje islam sunnicki, w tym wahhabizm - przyp. AP]. Jak wiadomo, Stany Zjednoczone obawiają się tych pieniędzy. W internecie dostępny jest film, pokazujący spacerującego Baracka Obamę obok króla Arabii Saudyjskiej. Na nagraniu widzimy jak prezydent Stanów Zjednoczonych maszeruje obok saudyjskiego przywódcy niczym jego sługa. O czymś to świadczy. I jeśli poszłaby pani na jakiekolwiek studia orientalistyczne, to przekona się pani, że Arabia Saudyjska stoi za finansowaniem wszelkich ośrodków orientalistycznych, właśnie po to, aby pokazywać islam, takim który oni uważają za właściwy. Podobnie jest z mediami. Dlatego pani zadaniem - jako dziennikarki - jest wziąć na siebie tę odpowiedzialność, aby wyjaśnić polskiemu czytelnikowi, czym jest szyizm, także w kontekście różnic i podobieństw między szyizmem a Kościołem katolickim. Iran z dużą niechęcią odnosi się do ruchów fundamentalistycznych takich jak Talibowie i ISIS. Przecież to także muzułmanie i to wrodzy westernizacji i liberalizmowi. Skąd więc ta niechęć? ISIS i Talibowie należą do tych grup o których wcześniej mówiłem, a Irańczycy są w grupie szyitów. ISIS i Talibowie to grupy ekstremistyczne w Islamie i są wrogami szyitów i Iranu. To z jednej strony. Z drugiej strony jesteśmy przeciw każdemu przejawowi ekstremizmu, zarówno religijnemu jak i w każdej innej postaci. Najpierw chciałbym wyjaśnić tę ideę ekstremizmu. Powinniśmy zrozumieć, że są dwie gałęzie ekstremizmu: religijny i niereligijny. Pośród tych religijnych, są trzy główne: islamski, żydowski i chrześcijański. Ekstremizm islamski, to ISIS, Talibowie, Al-Kaida. Ekstremizm żydowski to jest syjonizm. Chciałbym zaznaczyć, że nie jesteśmy przeciwko judaizmowi - żydzi żyją w Iranie, gdzie mają swoją reprezentację w parlamencie, własne świątynie, organizacje, szkoły, szpitale. Ja sam mam kolegów wśród żydowskich uczonych w Iranie i poza Iranem. My jesteśmy przeciwko syjonizmowi, bo to jest żydowski reżim Izraela. Jeśli chodzi o ten ekstremizm chrześcijański, to pojawił się on w Stanach Zjednoczonych w czasach rządów Busha. Chodzi o ruch, który my nazywamy ewangelikami. To jest taki rodzaj chrześcijańskich ekstremistów ewangelickich. Są jeszcze ekstremizmy niereligijne, np. ideologia liberalnej demokracji. Zakłada ona, że cały świat musi być pod tą ideą liberalnej demokracji. I z mojego punktu widzenia to także jest ekstremizm. Wyjaśniłem to w 2008 roku w Davos w Szwajcarii. Nagranie z mojego wystąpienia jest dostępne w internecie. Dyskutowałem o tym z byłym premierem Wielkiej Brytanii i byłym premierem Malezji i powiedziałem im dokładnie to samo. Pan Badawi, były premier Malezji potwierdził moje słowa w dyskusji. Reasumując, nie jesteśmy przeciw religii, tylko przeciwko ekstremizmowi religijnemu, który tak naprawdę występuje przeciwko religii. Tak jak ekstremizm żydowski jest przeciwko judaizmowi, chrześcijański przeciwko chrześcijaństwu, to ekstremizm muzułmański występuje przeciwko islamowi. A jaką rolę w ekstremizmie muzułmańskim odgrywa wahhabizm? Ruchy takie jak ISIS, Al-Kaida czy Talibowie, mają swoje korzenie w wahhabizmie. Wszystkie te grupy odwołują się do wahhabizmu. Czy islam i chrześcijaństwo mogą współpracować w niektórych kwestiach? Np. ochrona wartości rodzinnych i życia poczętego? Jaki jest stosunek islamu do aborcji? Jeśli chodzi o rodzinę i aborcję, mamy bardzo podobne zdanie. Aborcja jest całkowicie odrzucona przez islam (dopuszcza tylko w wyjątkowych sytuacjach, ale nie jest to łatwe do zrobienia). W islamie rodzina jest tym, na co kładzie się największy nacisk. I jak zapewne pani wie, homoseksualizm jest całkowicie odrzucony przez islam. Jest wiele podobieństw jeśli chodzi o chrześcijaństwo i islam w różnych dziedzinach, szczególnie jeśli chodzi o szyizm i Kościół katolicki. Kilka miesięcy temu byłem gościem papieża Franciszka, a dziesięć lat wcześniej spotkałem się z papieżem Benedyktem XVI. Papieżowi Franciszkowi powiedziałem, że z mojego punktu widzenia współpraca między muzułmanami a chrześcijanami, jest jak współpraca między Jezusem, a Prorokiem Muhammadem. Mamy podobne cele i wartości. Oczywiście są różnice, dotyczą one interpretacji, a często nawet nie interpretacji, a tylko terminologii. Uważam jednak, i wierzę w to, że jeśli będzie możliwość współpracy między katolikami i szyitami, to wtedy będziemy zdolni zbudować bardziej bezpieczny i bardziej pokojowy świat. Jakiś czas temu spotkałem się z przedstawicielami Watykanu z wydziału ds. pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, na czele którego stał afrykański biskup. Podczas wspólnej rozmowy zauważyliśmy, że jest bardzo dużo podobieństw jeśli chodzi o słowa, poglądy czy terminologię. Kiedy ja zaczynałem zdanie, biskup je kończył. Uzupełnialiśmy się nawzajem i powtarzaliśmy swoje słowa. Biskup powiedział, że islamska kultura jest mu bardzo bliska, że jest dużo pól do współpracy między nami. A jeśli chodzi o Polskę? To jest moja pierwsza wizyta w Polsce. Podczas tych kilku dni zauważyłem, że katolicyzm jest bardzo zakorzeniony w tym kraju. Właśnie ta religijność obu narodów jest potężnym polem do współpracy między Polską i Iranem. Wcześniej mieliśmy ekonomiczną współpracę, ale teraz nadszedł czas na współpracę religijno-kulturalną. I mam nadzieję, że będę mógł pomóc w drodze do tego. W różnych krajach próbowałem utworzyć takie centra do spraw współpracy między dwoma religiami. W 2002 roku byłem jednym z założycieli Światowego Stowarzyszenia Liderów Religijnych. Przedstawicielstwo tej organizacji mieści się w Nowym Jorku. Działam w ruchach religijnych na całym świecie. Uczestniczyłem w Konferencji Parlamentów Religijnych w Barcelonie, Konferencji Dialogów w Kazachstanie (2006 rok), Konferencji Międzyreligijnego Dialogu pomiędzy Iranem i Rosją, Międzynarodowym Dialogu między Iranem a Grecją (były arcybiskup Grecji jest moim przyjacielem). Uważam, że jest bardzo dużo możliwości do współpracy na polu religijno-kulturalnym między Polską i Iranem. Mam nadzieję, że przedstawiciele Kościoła w Polsce będą gotowi do takiej współpracy. Mam też nadzieję, że polskie media odegrają w tym pozytywną rolę, podobnie jak uniwersytety i centra naukowe. Liczę, że dzięki organizacjom religijnym, mediom i centrom naukowym będzie można przyspieszyć współpracę, że będziemy mogli działać wspólnie i założyć jakiś ruch, także w celu wspólnego działania na rzecz międzynarodowego bezpieczeństwa. 1. Muhammad - po polsku Mahomet - znaczy Wychwalony albo Wysławiony. Chociaż samo słowo jest czysto arabskie, jako imię nie było spotykane w tamtych czasach u Arabów. Muzułmanie bez względu na swoje pochodzenie i kraj w którym mieszkają używają jego rdzennej nazwy, nie wymieniając na inne języki. 2. skr. saws - salla Allahu alayhi wa-alihi wa-sallam. Ajatollah używał tych zwrotów za każdym razem kiedy wymieniał imię Proroka Muhammada. Muzułmanie wymawiają w języku arabskim tę formułę, która oznacza: Niech pokój i błogosławieństwo Boga będą z nim i jego rodziną. 3. skr. as - alayhi as-salam. Wspominając imiona pozostałych proroków (w tym Jezusa, którego muzułmanie również uważają za proroka) oraz 12 imamów wypowiada się tę formułę w języku arabskim, która oznacza: Niech pokój będzie z nim. 4. sunna - zbiory hadisów - opowieści z życia Proroka Muhammada (zm. 632), opisujące jego słowa i czyny, przekazywane przez kolejnych narratorów. 5. zaheri - sunnicka szkoła prawna, funkcjonująca w okresie średniowieczna. Charakteryzowała się skrajnie dosłowną interpretacją tekstów religijnych. 6. hanbalizm - jedna z czterech głównych szkół w islamie sunnickim, jego nazwa wywodzi sie od jej założyciela, teologa Ahmada Ibn Hanbala (zm. 855). Jest to najbardziej rygorystyczna i konserwatywna ze szkół. Cechuje się dosłowną interpretacją Koranu oraz wybranych hadisów(sunny) nie dając pola dla indywidualnego osądu prawników. 7. wahhabizm - ruch polityczno-religijny, który wyłonił się w XVIII w Arabii. Twórcą był Muhammad ibd Abd al-Wahhab (zm. 1792). Przez szyitów uznawani za sektę. 8. ISIS - współczesna organizacja terrorystyczna (tzw. Państwo Islamskie) działająca na terytorium Syrii i Iraku. 9. hanafizm - jedna z czterech głównych sunnickich szkół prawa muzulmańskiego, wywodzącej się od teologa Abu Hanify (zm. 767). Jest uważana za mniej rygorystyczną niż inne szkoły, gdyż obok przestrzegania norm Koranu i tradycji muzułmańskiej (sunna) dopuszcza także indywidualny osąd prawników przy rozstrzyganiu pewnych norm lub kwestii prawnych. 10. takfiri - ekstremiści, którzy oskarżają innych muzułmanów o bycie kafirem - niewierzącym, niewiernym - tylko dlatego, że nie zgadzają się z ich ideologią. Oskarżenia dotykają nie tylko muzułmanów, ale również wyznawców innych religii, np. chrześcijan. 11. Awicenna - wybitny filozof i lekarz (ur. 980, zm. 1037), pochodził z rodziny o korzeniach irańskich. 12. Jezus - Jego osoba zajmuje w religii muzułmańskiej bardzo ważne miejsce. W przeciwieństwie jednak do chrześcijan, muzułmanie nie uważają Jezusa za Boga, czy Syna Boga, a za jednego z najważniejszych Proroków zesłanych kiedykolwiek przez Boga (Koran: 5:72-76, 5:116-117, 4:170-172). Nie wierzą również w Jego ukrzyżowanie (4:156-159, 3:51-55), natomiast oczekują Jego ponownego przyjścia pod koniec czasów (43:51-66). Muzułmanie wierzą w niepokalane poczęcie Jezusa (3:42-47, 3:59). Matka Jezusa - Maria jest uznawana w islamie za jedną z najwspanialszych kobiet w tym świecie i przyszłym, której Koran poświęca cały rozdział nazywając go jej imieniem (Koran: sura 19:Mariam). Wywiad pierwotnie ukazał się na portalu Opinie przedstawione przez ajatollaha Tehraniego nie wyrażają stanowiska ani poglądów redakcji. W intencji prześladowanych chrześcijan modlili się wierni uczestniczący w drodze krzyżowej, która dziś wyruszyła sprzed kościoła św. Klemensa. Kościół szacuje, że 75 proc. aktów
Jeden z czytelników przysłał list, w którym opisał zdarzenie dające mu do myślenia. Otóż był on na ślubie, który na pierwszy rzut oka był jak inne i nie widziałby żadnej różnicy w całej ceremonii, gdyby nie to, że pani młoda składała pełną przysięgę małżeńską, a pan młody tylko częściowo. Był to ślub „jednostronny”. Proszę wyjaśnić o co tu chodzi, jak to możliwe, że jedna ze stron nie składa pełnej przysięgi? Ks. dr Zbigniew Cieślak: Otóż występują w Kościele katolickim tzw. małżeństwa mieszane, zawierane pomiędzy stroną katolicką, czyli osobą ochrzczoną w Kościele katolickim a drugą, która jest ochrzczona, ale nie w Kościele katolickim, albo w ogóle nie jest ochrzczona. Stąd wyróżniamy dwa rodzaje małżeństw mieszanych. W pierwszym przypadku jest to małżeństwo między katolikiem a ochrzczonym poza Kościołem katolickim, czyli np. u anglikanów, ewangelików, zielonoświątkowców czy prawosławnych. Mamy zatem w takiej sytuacji dwie osoby, mężczyznę i kobietę, które są ochrzczone. Z tym, że jedna jest katolikiem, a druga nie. I jest to pierwszy rodzaj małżeństwa mieszanego. Natomiast drugi rodzaj małżeństwa mieszanego zachodzi pomiędzy katolikiem, czyli ochrzczonym w Kościele katolickim lub doń przyjętym, a osobą, która nie jest ochrzczona, czyli jest muzułmaninem, buddystą, hinduistą, wyznawcą religii Mojżeszowej, czy poganinem. W pierwszym i drugim przypadku jest możliwość zawarcia małżeństwa w Kościele katolickim, ale uwaga pod warunkami. Jaki jest stosunek Kościoła katolickiego do małżeństw mieszanych? Tak, wtedy gdy jedna ze stron jest katolikiem, druga nie. W takiej sytuacji, chociaż formalnie strona niekatolicka nie podlega normom Kościoła, to jednak w jakiejś mierze te przepisy ją dotyczą, gdyż zawiera małżeństwo z katolikiem i to w Kościele katolickim. Wskazuje na to kanon 1059: „Małżeństwo katolików, chociażby tylko jedna strona była katolicka, podlega nie tylko prawu Bożemu, lecz także kanonicznemu, z zachowaniem kompetencji władzy państwowej odnośnie do czysto cywilnych skutków tegoż małżeństwa”. Co więcej prawo naturalne i Boże wymaga, aby do godziwego zawarcia małżeństwa mieszanego istniały wystarczające gwarancje zachowania i rozwoju wiary strony katolickiej oraz dobro przekazania wiary potomstwu. Natomiast, gdy osoby są ochrzczone, mamy łatwiejszy przypadek. W prawie kanonicznym w punkcie wyjścia mamy zakaz takiego małżeństwa, ale nie jest to przeszkoda kanoniczna. Małżeństwo może się zatem odbyć, jeśli biskup diecezjalny udzieli zgody prawnej. Oczywiście udzielić jej może pod pewnymi warunkami. Ta zgoda w prawie kanonicznym nazywa się nihil obstat. Jeszcze inaczej, gdyby ksiądz parafialny takie małżeństwo pobłogosławił, to małżeństwo pomiędzy ochrzczonymi nawet jedną stroną niekatolicką byłoby ważne, ale niegodziwe, gdyż mamy do czynienia z dwiema osobami ochrzczonymi. A podkreślmy tutaj, że chrzest jest pierwszym i najważniejszym sakramentem, jedynym koniecznym do zbawienia. Drugi przypadek małżeństwa mieszanego jest dużo poważniejszy i trudniejszy, gdyż mamy do czynienia z katolikiem i nie katolikiem, a ponadto nie ochrzczonym, jak np. buddysta, muzułmanin czy poganin. W takim wypadku zachodzi różnica kultu. I tutaj jest już nie tylko zakaz prawny, ale kanoniczna przeszkoda zrywająca. Innymi słowy, gdyby któryś z duchownych z niewiedzy taki ślub pobłogosławił, to będzie on w punkcie wyjścia nieważny. A takich przypadków małżeństw mieszanych jest coraz więcej, ponieważ osoby poznają się jeżdżąc czy pracując w różnych częściach świata. Ale też i w naszym kraju przybywa coraz więcej osób różnych narodowości, kultur i religii. Duszpasterz przygotowujący małżeństwo mieszane, oprócz normalnej praktyki kanoniczno-duszpasterskiej, ma obowiązek poprosić biskupa miejsca o dyspensę od przeszkody małżeńskiej, a nie tylko o zgodę jak w pierwszym przypadku. Przeszkoda bowiem jest zrywająca ewentualnie zawarte małżeństwo. Wspomniał Ksiądz wcześniej, że zawarcie małżeństwa mieszanego w Kościele katolickim, odbywa się pod pewnymi warunkami. Jakie to są warunki i której ze stron dotyczą? Warunek jest taki, że strona katolicka składa tak zwaną rękojmię, czyli gwarancję wiary. Po pierwsze, że zachowa własną wiarę, po drugie, że ochrzci dzieci w wierze katolickiej, czyli przyjmą chrzest katolicki, a po trzecie, że ona zabezpieczy, aby dzieci były wychowane w Kościele katolickim. Natomiast strona niekatolicka ochrzczona nie może zobowiązać się oczywiście do tego, że wychowa dzieci po katolicku, gdyż biorąc na przykład ewangelika, jest logicznym, że nie wychowa dzieci po katolicku. Natomiast szanując jego wolność wyznania, Kościół katolicki wymaga, aby zadeklarować, że przyjął do wiadomości zobowiązania strony katolickiej i nie będzie zabraniał praktykować wiary swojemu przyszłemu współmałżonkowi, ani wychowania dzieci po katolicku, ani ochrzczenia ich w po katolicku, skoro decyduje się na ślub w Kościele katolickim. Bardzo ważną rzeczą jest jeszcze przy małżeństwach katolików z osobami niechrzczonymi, by strona niekatolicka, bardziej to dotyczy mężczyzn, uznała i zadeklarowała, że małżeństwo z katolikiem jest pierwsze i jedyne, że przyjmuje zasadę monogamii. Bo przecież dla muzułmanina czymś normalnym jest mieć kilka żon. Tutaj duszpasterz i biskup zezwalający na ślub i dający dyspensę muszą być bardzo uważni, by ta osoba była rzeczywiście stanu wolnego w rozumieniu prawa i teologii katolickiej. Odpowiedzmy teraz na zasadnicze pytanie, tej rozmowy, czyli o to, co zdziwiło naszego czytelnika. Jeżeli chodzi o składanie przysięgi podczas zaślubin w przypadku małżeństw mieszanych, kiedy oboje są wierzący w Boga, to zasadniczo nie ma problemu co do tej treści. Problem z treścią przysięgi pojawia się w momencie, kiedy jedna z osób nie wierzy w Boga, czyli jest ateistą. Otóż dla strony katolickiej zawarcie związku w Kościele jest sakramentem, i wówczas jest to nie tylko związek prawny, ale i porządku łaski. Dla tej drugiej strony, która jest niewierząca, albo inaczej wierząca nieochrzczona, nie jest on sakramentem, ale jest związkiem prawnym, na mocy prawa kanonicznego i cywilnego. Jest to bowiem ślub konkordatowy, mający skutki w prawie kanonicznym oraz cywilnym polskim. Powstaje zatem wymiar prawny z wszelkimi obowiązkami i prawami męża i żony. Zatem w takim przypadku czytelnik mówił, że był świadkiem jakby małżeństwa jednostronnego. Mówiliśmy wcześniej, że są dwa rodzaje małżeństw mieszanych. Jednak prawo kanoniczne przewiduje poza małżeństwami mieszanymi, również małżeństwa im podobne. O jakich mowa? Wyróżniamy trzy zasadnicze, podobne do mieszanych. Pierwsze z nich, co jest niestety aktualnością, to kiedy ślubuje ochrzczony katolik, ale apostata, czyli osoba, która formalnie wystąpiła z Kościoła. Straciła w związku z tym nie tylko obowiązki wobec Kościoła, ale też i prawa, w tym do przyjmowania sakramentów. I wtedy gdyby chciał zawrzeć małżeństwo ze stroną katolicką, to tylko na warunkach jak pomiędzy katolikiem i nieochrzczonym. Drugi przypadek jest wtedy, gdy osoba formalnie, czyli na piśmie, nie wystąpiła z Kościoła, ale utraciła faktycznie wiarę z rożnych przyczyn. Owszem został ochrzczony i przystąpił do kolejnych sakramentów, jednak z różnych względów tej wiary teraz nie czuje, albo nigdy jej nie miał. Osoba taka będzie miała status prawny jak osoba nieochrzczona. Trzeci przypadek małżeństwa podobnego do mieszanego jest wtedy, gdy ktoś ostentacyjnie nie praktykuje. Jest ochrzczony, ale demonstruje swoje niepraktykowanie wiary, nigdy nie dokonał też formalnej apostazji, ale swoim zachowaniem pokazuje, że nie praktykuje wiary i nie ma związków z Kościołem. I tutaj, wracając do podstawowego pytania, te osoby mogą ominąć w przysiędze małżeńskiej imię Boga, czyli nie wypowiada pełnych słów przysięgi małżeńskiej. Jednakże wszystkie prawa i obowiązki małżeńskie są wiążące. W konsekwencji jeżeli ktoś jest niewierzący, czy jest po prostu nie katolikiem i nie jest chrześcijaninem, to nie może przyjąć Komunii św., co więcej małżeństwo mieszane, tak z tytułu wiary jak i religii, z definicji nie jest sprawowane w ramach Mszy św., ale w ramach nabożeństwa liturgii Słowa. Msza św. w takich wypadkach może być sprawowana jedynie za zgodą biskupa. Stąd wspomniany czytelnik mógł nie zauważyć wszystkich różnic podczas ceremonii zaślubin. Dziękuję za rozmowę. Opiekun 2/2022
Okazuje się bowiem, że wśród protestantów jest dużo większy niż się zazwyczaj przypuszcza potencjał refleksji religijnej skłaniającej ich ku nauczaniu Kościoła. Że dużo więcej łączy ich z katolikami w przeżywaniu własnej wiary, choć oni sami nie zdają sobie nawet z tego sprawy. Dla takich ewangelizatorów, jak św. Ignacy Mecenas Jacek Potulski, głęboko wierzący katolik, od lat broni w sądzie prawa Adama Nergala Darskiego z zespołu Behemoth do wolnej wypowiedzi artystycznej. Jak to możliwe, że człowiek, który ma na telefonie aplikację biblijną, z której chętnie korzysta, wierzy, że Nergal ma prawo do podarcia Biblii? Sebastian Łupak: Jest pan człowiekiem wierzącym?Mecenas dr hab. Jacek Potulski: Jestem wierzącym katolikiem, praktykującym nawet częściej niż co niedzielę. Uczęszczam na rekolekcje czy roraty, które są fajnym początkiem zimowego dnia. I jakoś nie widzę młodych, ogolonych na łyso narodowców z Marszu Niepodległości modlących się na porannych jeszcze pan robi w Kościele?Jako rodzina jesteśmy członkami Wspólnoty Rodzin - to swego rodzaju stowarzyszenie, w którym dzielimy się swoją religijnością, swoją wiarą, pomagamy sobie, wspólnie jeździmy na rekolekcje, biegamy, oglądamy "Star Wars" i chodźmy na mecze. Wiara i nauczanie Chrystusa są dla pana ważne?To jest dla mnie azymut. Bycie chrześcijaninem to dobry sposób na życie, a jeszcze lepszy na śmierć. To jest kompas i dodatkowe wsparcie w codzienności, które ułatwia wiele decyzji. To również sztuka wyboru – chrześcijanin powinien swoimi czynami pokazywać swój wybór religijny. Różnie to wychodzi, mnie pewnym momencie musiał pan podjąć decyzję czy bronić – jako adwokat – Adama Nergala Darskiego, lidera zespołu Behemoth. Nie miał pan, chrześcijanin, konfliktu sumienia, że broni człowieka, który w wywiadach określa się mianem satanisty?Istota pracy adwokata polega na tym, że broni się ludzi w trudnych sytuacjach – tutaj człowieka oskarżonego. To są czasem osoby bliskie nam intelektualnie czy moralnie, a czasem bardzo odległe. Jeśli bronię jakiegoś oskarżonego, to nie znaczy, że podzielam jego poglądy religijne czy społeczne. Adam Darski doskonale wie, że ja jestem osobą wierzącą. Ja bronię go przed odpowiedzialnością karną, a nie religijną. Jako katolik bronię też osób oskarżonych o zgwałcenie, zabójstwo czy oszustów podatkowych. Więc z reguły nie podzielam poglądów osób, które popełniły czyn zabroniony. Ale ja widzę przede wszystkim człowieka, a każdy człowiek ma w sobie jakiś element dobra. Choć, przyznam – z drugiej strony – zdarzały się na panie, które przed procesem groziły mi, że moje dzieci będą w piekle z tego powodu, że bronię East NewsPrzyjrzyjmy się zachowaniu Darskiego. W czasie koncertu w klubie Ucho w Gdyni podarł Biblię, krzycząc "żryjcie to gów…". Dla pana Biblia to jest gów..?Dla mnie Biblia to punkt odniesienia i wartość życiowa. Staram się w swoich wyborach odnosić do Niej – czasem upraszcza to nawet aplikacja z "czytaniami na dziś". Ale w zachowaniu Nergala nie było przestępstwa. Ten występ był skierowany do pewnej grupy odbiorców, którzy przyszli na koncert i oczekiwali konkretnych treści. Ewidentnie nie były to treści chrześcijańskie. I oni te treści dostali i nikt z nich nie czuł się urażony. Koncert był w klubie, na drzwiach było napisane, że nie można nagrywać występu. Ludzie weszli dobrowolnie na ten koncert. Później bronił pan Nergala w sprawie o rzekome znieważenie godła polskiego. Zespół Behemoth reklamował swoją trasę koncertową "Rzeczpospolita Niewierna" plakatami, na których w symbol orła białego wpisany był odwrócony do góry nogami krzyż. Krzyż jest dla pana ważny?Tak, to element mojej Nergal odwrócił go do góry nogami jak symbol satanistów…Z perspektywy sprawy karnej jest to element tożsamości zespołu. Kwestia jest taka: czy jako chrześcijanin mam prawo ograniczać elementy narodowe mojego państwa do przekazu, który tylko mi jest bliski?Czyli?Jeśli zrobimy tęczowego orła, to czy on nie pokaże, że osoby LGBT też identyfikują się z polskością? A jeśli Nergal wpisuje elementy bliskie jego twórczości w symbol orła białego, to stwierdzamy..…że Polska jest też miejscem dla satanistów?A nie jest?Dla mnie bomba! Ale dla chrześcijanina?A dlaczego nie? Sataniści mogą w Polsce funkcjonować. Nie ma formalnego zakazu. Sądzę, że jeśli ktoś ma inny system wartości i nie godzi on w swobody i wartości innych osób, to dlaczego nie? Jesteśmy wolnym East NewsI to pana nie dotyka, tak po ludzku?To jest moja praca. W sensie zawodowym widziałem gorsze rzeczy. Prawo karne to są gorsze historie. Występ muzyka w klubie to jest nic w porównaniu z opowieściami zgwałconej ofiary albo rozprawy, gdzie zeznaje matka zabójcy, a potem matka ofiary, której drugie dziecko zostało właśnie zamordowane. Zło jest zupełnie gdzie indziej. Jeśli ja nie śpię przez pracę, to po sprawie, gdzie chłopak zabija swoją młodą żonę. Albo jak gwałcona osoba, broniąc się, morduje swojego oprawcę. Nergal nie zagraża mojej stabilności w ogóle istotą chrześcijaństwa jest się modlić za osoby, które zrobiły coś się za zabójcę Pawła Adamowicza?Ja znałem pana prezydenta, uczył mnie i to jest dla mnie trudne. Ale trzeba się modlić, za tych, którzy naprawdę mają przerąbane. Jak ktoś tonie, to mu podajesz rękę. Także kiedy tonie moralnie. Czyli chrześcijanie powinni się modlić za Nergala?Nawet się modlili, gdy był w szpitalu, chory na karmił psa chrupkami w kształcie krzyża i nagrał utwór "God = Dog", czyli Bóg = Pies…Nie słuchałem, ale wiem, że taka piosenka do tego pokazał na swoim profilu społecznościowym Chrystusa, który zamiast na krzyżu, wisi na gumowym penisie…To jest rzeźba. Pokazał ją na Facebooku. W tej sprawie toczy się właśnie postępowanie…Źródło: East NewsU Nergala jedno postępowanie się kończy, a kolejne zaraz zaczyna. W sprawie rzekomego zbezczeszczenia godła Nergal został uniewinniony, potem wyrok uchylono i sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia w przyszłym roku. Ale jeśli chodzi o podarcie Biblii, to Nergal został uniewinniony…Tak. 18 sędziów w tej sprawie w sumie instancja, druga instancja, Sąd Najwyższy, powrót, kasacja, znów Sąd Najwyższy. Dla porównania w sprawie Amber Gold orzekała jedna sędzia. A teraz będzie trójka w sądzie odwoławczym…Wynika z tego, że ochrona Boga i wartości chrześcijańskich jest dla Polaków ważniejsza niż cokolwiek mojej perspektywy twierdzenie, że prawo ludzkie może chronić Boga, jako istoty najwyższej, jest absurdalne. My ludzie wmawiamy sobie, że mamy kompetencje i siłę bronić Boga Wszechmogącego. Jeśli wierzymy, że jest wszechmogący, to nie potrzebuje ludzkiej ochrony. A część z nas uzurpuje sobie prawo do ochrony nie można obrazić uczuć chrześcijan?Można. Gdyby ktoś wtargnął do kościoła w czasie mszy świętej i ukradł komunię świętą (komunikant) czy oddał mocz na krzyż – a to są niestety prawdziwe historie – to czułbym się zdegustowany i urażony. Jako chrześcijanin i jako jest różnica między podarciem Biblii przez Nergala w klubie na koncercie a oddaniem moczu na krzyż w kościele?Bo kościół jest miejscem przeznaczonym do kultu. A Nergal drze Biblię w klubie muzycznym. A Chrystus na penisie?Rzeźbę pokazuje na swojej stronie internetowej, co do której wszyscy wiedzą, że tam mogą być treści, które ich urażają. Jeśli pakujesz się na stronę instagramową Nergala, to może tam być coś, co cię obraża. Jeśli razi mnie pornografia, to nie wchodzę na strony pornograficzne. A jeśli razi mnie disco polo, to nie oglądam jeśli nie chcę, żeby obrażano moje uczucia, to nie kupuję biletu na koncert Behemotha?To proste jak budowa cepa: jeżeli wiem, że coś może mnie obrazić, to ja tam nie East NewsMoże zacytujmy artykuł 196 o obrazie uczuć religijnych…"Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do lat dwóch".To dobry artykuł?Moim zdaniem tylko czyn popełniony w zamiarze bezpośrednim powinien podlegać odpowiedzialności bezpośredni polega na tym, że ja chcę obrazić uczucia religijne innych ludzi, a nie tylko na to się chciał czy nie?Zakładam, że nie. Nergal chciał stworzyć dzieło sztuki, wypowiedź artystyczną, skierowaną do swoich fanów. To może nawet być kontrowersyjna instalacja. Ale robił ją, żeby pokazać swoje antyreligijne co powinniśmy zmienić w artykule 196?Słowa "kto obraża" na słowa "kto chcąc obrazić".Jaka jest różnica?Jak gość idzie do kościoła i oddaje mocz przy komunikantach, to on chce na pewno obrazić uczucia religijne. Ale jeśli ktoś robi instalację artystyczną, nawet w kontekście religijnym, to co innego. Uważam, co do zasady, że ktoś, kto obraża wiernych w kościele, powinien ponieść East NewsCzyli chłopak, który twierdzi, że go bolą zęby i w czasie mszy św. chowa komunię św. do kieszeni, obraża uczucia katolików? Księża z Bełchatowa zatrzymali go w mam żadnych wątpliwości, że jeśli ktoś wyjmuje hostię, zamiast ją połknąć, jeśli wyjmuje z ust ciało Chrystusa, to z perspektywy tych księży to mogło obrażać ich uczucia religijne. Więc dobrze, że go przytrzymali, wezwali policję, a na koniec kazali mu hostię połknąć?Nie wiem do końca, jak to wyglądało. Nie wiem, czy było tak, jak to pokazywały media. Nie wiem, czy późniejsze zachowania wobec tego dziecka były zasadne. Bardziej obraża moje uczucia religijne mężczyzna, który przyjmuje Pana Jezusa, a wcześniej znęcał się nad małżonką. Boga obraża o wiele bardziej to, co jest w sercu, niż to, co jest w w kształcie waginy na Marszu Równości w Gdańsku pana obraża?Szacunek dla innych ludzi kazałby chyba powściągnąć swoją wolność artystyczną w miejscu publicznym, czyli w czasie parady na ulicy. Jeśli kochamy innych i oczekujemy szacunku, to sami nie powinniśmy się wyśmiewać z gejów, lesbijek, muzułmanów i katolików. Nie można szanować człowieka i jednocześnie nim East NewsCzy pan może zrozumieć tych katolików, którzy mają problem z Nergalem i oskarżają go o obrazę uczuć? Może pan wejść w ich buty, zobaczyć wiarę ich oczami?Oczywiście jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś się czuje obrażony. Ale w mojej ocenie wiele tych działań ma charakter koniunkturalny, wynikający z próby pokazania siebie, zyskania poparcia, zaplusowania w jakieś opcji politycznej, zaplusowania u księdza proboszcza. To jest forma kreowania siebie na obrońcę nie wierzy w szczere intencje ludzi obrażonych utworem "Bóg = Pies"?Wierzę. Mam kolegę w Ordo Iuris, co do którego jestem przekonany, że on kieruje się w działalności publicznej wyłącznie dobrymi intencjami. Złoty pana wizja Polski, gdzie jest miejsce i dla Nergala, i dla ludzi LGBT oraz wizja Polski pańskiego przyjaciela z Ordo Iuris, gdzie LGBT jest zboczeniem i dewiacją deprawującą nasze dzieci, to są dwie różne wizje kraju. One się teraz ścierają na poziomie tworzenia prawa, ustaw, zakazów, penalizacji…To jest pytanie o to, czy chrześcijanie powinni domagać się od państwa tworzenia reguł, które są zgodne z ich nie do końca się z tym zgadzam. Kościół, jak każda instytucja publiczna, ma prawo domagać się tworzenia określonych praw. Ale posłowie są emanacją całego społeczeństwa, czyli powinni uwzględniać także poglądy innych. Nawet jeśli jestem posłem katolikiem i mój Kościół oczekuje ode mnie pewnych regulacji prawnych, ja nie mogę tworzyć reguł wyłącznie dla mojej tylko 40 procent Polaków chodzi do Kościoła. Jesteśmy krajem, gdzie z roku na rok spada liczba uczestników obrzędów religijnych, w szczególności wśród młodzieży. To także wina nas - naszego Kościoła. Jak słyszę od moich dzieci, że one chcą chodzić do kościoła, to jestem szczęśliwy. Ale coraz mniej ludzi to ten odwrót od Kościoła?W mediach, publicznie, widać to, co złe. Jest to obraz w mojej ocenie zafałszowany czy po prostu nieprawdziwy. Nie dostrzegamy siostry Chmielewskiej, Fundacji Chleb Życia, rozdawania jedzenia bezdomnym, codzienności duszpasterskiej, która jest ciężką pracą. Tego nie co widać?Pedofilię, pychę, drogie samochody i daniele w parku. Ale to nie jest prawdziwy czy jedyny obraz chrześcijaństwa. To nie jest chrześcijaństwo po daniele to w parku abpa Sławoja Leszka Głodzia. Dlatego stał pan pod kurią gdańską, domagając się jego dymisji?Jako osoba wierząca, nie mogę machnąć ręką na to, że mój Kościół popełnia błędy. Kościół to też moje miejsce i chcę się nim cieszyć. Potrzebny mi sprawny, silny Kościół, który da mi oparcie w trudnym dla mnie momencie. Jak można, jak to robiła posłanka Krystyna Pawłowicz, obrażać ludzi, a potem być głęboko rozmodlonym? Jak można, jak wicepremier Włoch Matteo Salvini, określać się mianem chrześcijanina i zakazywać, żeby statki z uchodźcami wpływały do włoskich portów?Nasi chrześcijańscy politycy też nie chcą przyjmować uchodźców…My nie wykazaliśmy solidarności nie tylko wobec tych ludzi, którzy toną na Morzu Śródziemnym. Również nie podaliśmy ręki naszym przyjaciołom z Włoch, którzy uchodźców ratują. My uwielbiamy słoneczną Italię: słońce, wino, jedzenie. Ale jak mamy im pomóc, odciążyć ich w przyjęciu uchodźców, to już nie! Co to za problem, żeby 40-milionowy naród pomógł kilku tysiącom uchodźców? A potem ci nasi chrześcijańscy politycy tańczą i falują na spotkaniu u ojca mówią, że uchodźcom należy pomagać na miejscu…Czyli gdzie? Na dnie oceanu?Abp Głódź mówił w Gdańsku o Syryjczykach: "Niech tam u siebie żyją, pracują i cieszą się własnym niebem".To tak, jakby powiedzieć mieszkańcom Warszawy w 1944, żeby się cieszyli niebem na by było, żeby abp Głódź odszedł?W mojej ocenie tak. Udowodnione zachowania księdza arcybiskupa godzą w dobre postrzeganie Kościoła. Instytucja wie o tych patologiach i nie robi nic. To jest nie w porządku wobec nas, wiernych. A nas, jego owieczki, to czy mnie, jako niewierzącego, powinno to obchodzić?Jeśli biskup zaczyna decydować o polityce, obstawia urzędy czy urządza spółki skarbu państwa, to idea rozdziału Kościoła od państwa powinna nadal w Polsce obowiązywać?Tak, także dla dobra Kościoła. Kościół instytucjonalny powinien się zająć czymś innym niż polityką. Przede wszystkim opieką duszpasterską. Niech się zajmie też pomocą ubogim i bezdomnym. Notabene często tak robi. A państwo nie powinno automatycznie realizować tylko postulatów Kościoła, tak samo jak nie powinno realizować postulatów np. wyłącznie to pogodzić?W mojej ocenie - państwo powinno powiedzieć: wy, dziewczyny, macie rację tutaj, a wy księża macie rację tutaj. Dogadajmy East NewsCzy w Polsce mamy teraz przechył w jedną, kościelną stronę?Dam przykład. Trybunał Konstytucyjny lawiruje w sprawie aborcji osób upośledzonych, czyli dotyczącej głównie osób z zespołem Downa. Zakładam, że Trybunał wkrótce, po ewentualnym kolejnym wniosku poselskim, orzeknie tak, jak pasuje obecnej jak?Trybunał uzna, że aborcja tzw. eugeniczna, czyli dotycząca osób z zespołem Downa, jest zakazana. Taka skarga była skierowana do Trybunału i tak pewnie Trybunał po jej ponowieniu ją będzie zwycięstwo chrześcijan?Moim zdaniem nie będzie to dobre rozwiązanie, bo nie ma jedności poglądów w tym zakresie. Ja uznaję, że to jest istota ludzka, która ma duszę i że nie można jej zabić. Ale nie wszyscy tak uznaję, że to wciąż płód, który można poddać aborcji…No właśnie. Dowiemy się kiedyś, kto z nas miał rację. Ale póki co w tym zakresie nie ma jednolitości poglądów w Polsce czy w Europie. Więc dlaczego osoba niewierząca ma przyjmować moje poglądy? Należy szanować poglądy innych, ale niekoniecznie narzucać pan, nawet uznając, że płód ma duszę, uznaje także moje prawo do innego punktu widzenia?Ja nie uważam, że aborcja jest moralnie dobra, ale nie chcę, żeby każdy jej przejaw był w Polsce przestępstwem. Państwo świeckie musi ważyć różne argumenty. Nam facetom łatwo się na ten temat gada. Pamiętajmy jednak, że 70 procent osób, które zajmują się dziećmi niepełnosprawnymi, to są samotne matki. Państwo da im jednorazowo 4 tysiące złotych i zostawi je samymi sobie. Jak tak bardzo komuś zależy na ochronie życia, to niech pomogą tym matkom w wychowaniu tych niepełnosprawnych dzieci. Wiara na transparentach dobrze wygląda, ale dużo gorzej później z pana znajomi z Ordo Iuris narzucą nam w końcu swoje poglądy i zaostrzą prawo aborcyjne?Tak najprawdopodobniej co wtedy?Aborcja w Polsce będzie kwestią ceny. Co za problem wsiąść w samolot i polecieć do Hamburga?Kobieta musi wziąć wolne z pracy, umówić się w zachodniej klinice, kupić drogi bilet lotniczy. To 800 euro za zabieg, plus loty, plus hotele. W sumie ponad 1000 euro?Hipokryzja jest wpisana w naszą legislację. Kogo będzie stać, to wyjedzie. Zamożni sobie poradzą. Ale my nie możemy tworzyć regulacji tylko dla rzeczą, którą Ordo Iuris blokuje, jest wprowadzenie nowoczesnej edukacji seksualnej do szkół. Katoliccy rodzice przynoszą gotowe formularze: oświadczenia zastraszające nauczycielki i dyrektorki szkół. Szkoła się boi, więc temat umiera…To jest niedopuszczalne, że szkoły się uginają. Widziałem takie oświadczenie, gdy w bardzo dobrej szkole mojej córki w Gdyni miały się pojawić edukatorki z co?I rodzice to zablokowali. Byłem wściekły. Wiedza jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Seksualność jest elementem naszego życia. To jest nienormalne, że się tego zakazuje. Nawiązując do expose pana premiera – konieczna jest normalność. A normalne jest, że rodzice niegodzący się na edukację seksualną po prostu nie posyłają na nią dzieci. I później ponoszą konsekwencje takiego wyboru. A wystarczyłoby, żeby w takich sytuacjach dyrekcje szkoły zapytały jakiegoś prawnika o zdanie. Żadne konsekwencje szkole nie grożą. Ale to zastraszanie jest strasznie jest prawnikiem. Zabrał pan głos w tej sprawie?Tak, na WhatsAppie klasy mojej córki. Tłumaczyłem. Ale tamci rodzice poszli do dyrektorki i zablokowali to mimo córka nie ma więc takich zajęć z edukacji seksualnej, mój syn, póki co, też nie. To nasza córce książkę Anji Rubik. Pogadam z nią. My, świadomi rodzice, sobie poradzimy. Ale ci rodzice, którzy sobie nie radzą z tym tematem i boją się go, przegrają. I taki ojciec, który wymachiwał różańcem, zostanie dziadkiem, bo jego 16-letnia córka zaszła w przyznać Ordo Iuris, że są w tym zastraszaniu szkół bardzo tam jest dużo dobrych, merytorycznych, kompetentnych się pan, że religia jest w szkole?Tak, bo to dla mnie i dzieci wygodne. Ale jak są dwie religie, a jedna fizyka, to się zastanawiam, czy to ma sens. Albo dwie religie i jedna wiedza o właśnie – wiedza o kulturze. Czy czeka nas Polska, w której zakażemy Nergalowi kontrowersyjnych występów?Ja go będę dalej bronił – to moja praca. Wolność słowa nie jest co prawda absolutna, ale jest bardzo ważna. To nasz wolność słowa – nawet w zamkniętym pomieszczeniu klubowym - nie jest absolutna?Pamiętajmy: nazizm zaczął się w bierhalle, w małej piwiarni w Monachium. Więc jeśli w zamkniętym pomieszczeniu narodowcy nazywają kogoś "czarnuchem", to nie jest wcale dobre. Bo potem oni wyjdą z tej sali i znajdą osobę o ciemnym kolorze skóry w mieście. Bywa, że słowa zabijają. A to już może być bardzo niebezpieczne… Dziś marsze w obronie Chrześcijan. Swoją drogą, trzeba być kretynami na miarę tych z Solidarnej Polski, żeby napisać ustawę "W obronie chrześcijan" i nie rozumieć podstawowej różnicy pomiędzy chrześcijaninem, a katolikiem. 🤦‍♀️ Nie każdy chrześcijanin jest katolikiem! Chrześcijanie… Show more. 18 Jun 2023 10:46:31 Nie jestem w stanie podać z pamięci żadnego imienia z grona dzieci, którym w Fatimie ukazała się Maria. Nie mam pojęcia na czym polega fenomen Medziugorie. Niezbyt podniecają mnie wieści o cudach, uzdrowieniach, stygmatach. Nie jestem zainteresowany kultem relikwii, a święci to dla mnie tacy sami ludzie jak ty i ja. Taka postawa dla wielu ludzi w Kościele jest nie do przyjęcia. Wielu bez wątpienia zarzuci mi brak wiary, herezję i stwierdzi, że nie można jednocześnie deklarować się jako katolik i, na przykład, nie czcić stygmatów ojca Pio. Ja uważam, że te wszystkie rzeczy i jeszcze wiele innych, choć mogą być i bywają wielu potrzebne do umocnienia wiary, nie są wymogiem koniecznym do tego, by się uważać za katolika, co więcej – choć nierzadko piękne i wzruszające – są to zupełne peryferia wiary. Co stanowi centrum chrześcijaństwa? Aby spróbować sobie na to odpowiedzieć należy, jak to zwykle bywa, zacząć od początku, sięgnąć do korzeni – judaizmu biblijnego. W pewnym momencie historii wiary katolickiej Kościół uznał, że Żydzi nie są nam do niczego potrzebni, że ich wiara jest zupełnie różna od naszej, że chrześcijaństwo i judaizm to dwie całkowicie różne religie. Jeśli jednak „wyrzuci się” Żydów z chrześcijaństwa, konsekwencją takiego myślenia musi być uznanie, że jest tylko kwestią przypadku, że Jezus urodził się jako Żyd, że równie dobrze mógł urodzić się jako Eskimos. Tyle tylko, że tak nie jest. Jezus to spełniona obietnica Boga, którą złożył swojemu narodowi wybranemu. To obietnica zapowiedziana przez proroków. Jezus to część historii Izraela zapisana w Biblii. Skoro chcemy zrozumieć rangę tego wydarzenia, nie możemy tego uczynić bez Żydów. Żydzi są nam potrzebni jak lustro, w którym odbija się nasze chrześcijaństwo. Jezus Chrystus to rewolucja całkowita, bez precedensu w historii świata. Jego przyjście na świat to wydarzenie, którego rangi nie da się przecenić, to wiemy wszyscy. Czy jednak wiemy co w istocie było tą rewolucją? Sam Jezus konsekwentnie twierdził, że nie przyszedł na świat po to, by cokolwiek zmienić w Prawie, że wszystko to, co Bóg dał swojemu ludowi w postaci Tory ma, i mieć będzie znaczenie, aż do końca świata. Wielki mędrzec judaizmu, rabin Hillel nauczał: ” Nie czyń bliźniemu tego, czego sam nienawidzisz. W tym streszcza się cała Tora. Reszta to jej komentarz”. W ustach Jezusa, zapisana przez Mateusza, Złota Reguła brzmi następująco: Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.( To samo? To samo. Jest w tym jakaś rewolucja? Nie ma żadnej. W czym więc jest? Otóż Żydzi „zamknęli” swojego Boga w Świątyni, umieścili Go za zasłoną. Święte Świętych mógł nawiedzać arcykapłan tylko raz do roku. W pewnym momencie historii Bóg stwierdził, że już wystarczy, wyszedł zza zasłony i stał się człowiekiem. To jest właśnie ta rewolucja, niespotykana w skali świata, to jest właśnie największa tajemnica chrześcijaństwa – Wcielenie! Bóg się umniejsza, żeby wywyższyć człowieka, Bóg staje się jednym z nas, dokładnie takim samym jak my. Staje się naszym bliźnim! Po co to robi? Gdyby Bóg chciał tylko swoją mocą odmienić oblicze tego świata, zrobiłby to bez wątpienia już dawno. On jednak, szanując naszą wolną wolę, którą sam nas obdarzył, zapragnął, żeby tymi, którzy odmienią ten świat byli sami ludzie. Dał nam do pomocy genialne narzędzia, własnego Syna i chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo i charyzmaty, którymi Bóg nas obdarza to właśnie narzędzia, którymi mamy się posługiwać, by zmienić świat. Narzędzia, a nie cel sam w sobie. Bycie chrześcijaninem to środek do celu, którym powinno być zbawienie dla wszystkich. To jest właśnie ta rewolucja, której Żydzi nie byli w stanie pojąć. Wraz z Wcieleniem wszyscy staliśmy się Izraelem. Jako nowy Izrael mamy być światłem dla pogan, mamy im zanieść Boga i otworzyć im bramy Nieba przez to, że przyjmą Jezusa jako swojego Pana. Głównym charyzmatem, który powinien nam w tym pomagać jest rozum. Pierwszy przykład z brzegu: w Europie dzisiaj takie pojęcie jak klęska głodu nie występuje, czegoś takie go nie ma. Gdy w jakimś miejscu z jakiś powodów zabraknie takiego, czy innego produktu żywnościowego, szybko i skutecznie uruchamia się mechanizmy, dzięki którym można te produkty dostarczyć. Mamy wysoko rozwinięty transport samochodowy, kolejowy, lotniczy. Nadprodukcja żywności, skuteczna logistyka i szereg nowoczesnych narzędzi sprawiają, że nie ma takiego miejsca na ziemi, którego nie dałoby się skutecznie zaopatrzyć w żywność. Klęska głodu to kłamstwo Szatana, nie ma czegoś takiego jak klęska głodu, jest tylko i wyłącznie klęska człowieczeństwa: złodziejstwo, nepotyzm, wykorzystywanie słabszych, bezgraniczna chciwość, okrucieństwo, przemoc, korupcja,wojna, głupota. To są prawdziwe klęski, przez które wielu z naszych braci nie ma co jeść. Z tymi klęskami można skutecznie sobie poradzić, wystarczy tylko żyć tym, co się głosi, wystarczy tylko zgodnie z rozumem robić to, co się mówi, że się robi, wystarczy tylko uwierzyć w moc wartości chrześcijańskich. Ktoś powie, że to utopia, utopia całkowita! Przecież bardzo wielu z nas żyje i nie kradnie, i się da! Wielu z nas nie bierze łapówek i też się da! Wielu z nas poradziło sobie z chciwością, wielu z nas nie stosuje w swoim życiu żadnej przemocy, nie pożąda żony bliźniego swego i innych jego rzeczy, i też się da! Co więcej, wielu z nas uważa, że nie jest to żadna utopia, tylko normalne, rozumne chrześcijańskie życie. Skoro nam się udaje, to niby dlaczego nie może się udać innym? W pewnym momencie wielu w Kościele wpadło w pułapkę „judaizmu biblijnego”; tak jak Żydzi zamknęli swojego Boga w Świątyni, my zamknęliśmy naszego Boga w Niebie. Wielu z nas doszło do wniosku, że jednak się nie da, że Królestwo Niebieskie może zapanować wyłącznie po śmierci, nigdy na ziemi za naszego życia, przestaliśmy wierzyć we własne wywyższone człowieczeństwo. Przestaliśmy pamiętać o Bogu Wcielonym. Zapomnieliśmy czym jest chrześcijaństwo: Widzisz swojego brata? Widzisz swojego Boga! – to cała definicja, reszta to komentarz. Przestaliśmy szukać naszego Boga w oczach naszych bliźnich, a powróciliśmy do szukania Go w znakach, cudach, mocach nadprzyrodzonych, szamańskich zaklęciach. Zamiast patrzeć przed siebie, w poszukiwaniu Boga, wyłącznie spoglądamy w Niebo. Co więcej, stworzyliśmy sobie setki nakazów i zakazów, żeby wejście do tego Nieba maksymalnie sobie utrudnić. Dziś dostać się do Nieba jest tak trudno, że wielu poświęcając tyle trudu i sił na własne zbawienie, nie znajduje już czasu na troskę o zbawienie innych. Pierwszy przykład z brzegu: trudno sobie wyobrazić mniej skomplikowaną rzecz jak seks. Aby go uprawiać naprawdę nie potrzeba kończyć wyższej uczelni, no chyba, że jesteś katolikiem. Jeśli nim jesteś to oczywiście bez podstaw z biologii, matematyki i paru jeszcze innych dziedzin nie masz po co się zbliżać do małżeńskiego łoża. No chyba, że uznajesz, że stanem naturalnym dla kobiety jest bycie w ciąży, ewentualnie w połogu. A żeby zrozumieć nauczanie Pawła VI rodem z „Humanae vitae”, to już nawet i wyższa szkoła teologii ci nie wystarczy, bo nawet dla wielu wysokiej klasy teologów różnica między antykoncepcją katolicką a antykatolicką w nauczaniu Pawła VI jest nieczytelna. Oczywiście już w tym momencie widzę oczami wyobraźni, jak wielu z moich braci w wierze oburza się w duchu, bo przecież nie ma czegoś takiego jak: „antykoncepcja katolicka”! Ostatnio na portalu „Ostatnia Ławka” na Facebooku, pewna osoba poprosiła grzecznie o kilka porad, głównie jak mi się wydaje technicznych, odnośnie rozwodów kościelnych i oczywiście, zgodnie z moimi przewidywaniami, wielu braci uznało za konieczne przywołać ją do porządku: „NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK ROZWÓD KOŚCIELNY” grzmiały komentarze, a mi zawsze w takich momentach przychodzą do głowy słowa poety: A słowa się po niebie włóczą i łajdaczą – I udają, że znaczą coś więcej, niż znaczą!… Wielu z nas zapomina, że największą rewolucją świata jest to, że Bóg się Wcielił, jest tuż obok nas, jest w naszym bliźnim, nie tylko w Niebie. Bez Boga nie możemy niczego, ale z Nim możemy wszystko! W pewnym momencie historii zbawienia Bóg spojrzał na swoje stworzenie i stwierdził: „sami nie dadzą rady odmienić swoich serc zatwardziałych, nie ma szans. Dam im dar największy, Syna – z Nim będą w stanie zrobić wszystko”. My, katolicy, bardzo często zachowujemy się tak, jakbyśmy mówili: „Nie, nie dzięki, zostaw Go sobie w Niebie, nam lepiej daj moc Avengersów.”

Gdyby to było prawdą, byłbym napewno chrześcijaninem, i byłbym zbawionym od zła, czyli szczęśliwym człowiekiem. Posiadałbym jaknajbardziej pewną wiedzę historyczną, a nie żadną wiarę, o powstaniu na ziemi szczęścia. Nie rozu­ miałbym coprawda, dlaczego bóg nie mógł czy nie chciał za­

Fot. BP KEP– Wystąpienie z Kościoła może ale nie musi wiązać się z apostazją – precyzuje ks. prof. Piotr Majer, kanonista, profesor UPJPII i konsultor Rady Prawnej KEP. W rozmowie z KAI ks. prof. Majer wyjaśnia, jakie są konsekwencje wystąpienia z Kościoła oraz co należy zrobić, by powrócić do wspólnoty. Przypomina też, że po wystąpieniu z Kościoła człowiek nie przestaje być katolikiem. Rozmowę publikujemy w związku z narastającą w Polsce w ostatnich miesiącach falą wystąpień z W ostatnim czasie nasila się w Polsce zjawisko apostazji. Czym jest apostazja z punktu widzenia prawa kanonicznego?Ks. Prof. Piotr Majer: Warto wyjaśnić, że zjawisko, o którym mówimy, nie dotyczy apostazji w sensie ścisłym, choć tak bywa popularnie określane. Mamy natomiast do czynienia z formalnymi wystąpieniami z Kościoła albo mówiąc jeszcze ściślej – odstąpieniami od Kościoła. Dekret ogólny Konferencji Episkopatu Polski z 7 października 2015 r., który określa procedurę odstąpienia od wspólnoty nosi właśnie tytuł: „W sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła”. Nie jest to dekret o Na czym zatem polega różnica między „odstąpieniem” a „apostazją”?– Odstąpienie może się wiązać z apostazją ale nie musi. Apostazja w rozumieniu prawa kanonicznego jest przestępstwem polegającym na całkowitym porzuceniu wiary chrześcijańskiej. Może się to wiązać ze wstąpieniem do jakiejś innej, niechrześcijańskiej wspólnoty religijnej lub z życiem całkowicie wspomniałem, deklarowana chęć wystąpienia z Kościoła może być motywowana apostazją. Może się jednak zdarzyć – i rzeczywiście się zdarza – że człowiek występujący z Kościoła nie chce całkowicie porzucać wiary chrześcijańskiej. Twierdzi, że jest wierzący, nie chce jednak pozostawać we wspólnocie, przystępować do sakramentów, uznawać zwierzchnictwa papieża i biskupów, itp. Wtedy mamy do czynienia ze schizmą. To przestępstwo, polegające na odmowie uznania zwierzchnictwa biskupa rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła uznającymi to zwierzchnictwo; wiąże się z wypowiedzeniem posłuszeństwa i zerwaniem widzialnych więzów komunii kościelnej. Powodem odstąpienia od wspólnoty może też być herezja – czyli uporczywe zaprzeczanie jakiejś głoszonej przez Kościół prawdzie, co jednak też nie jest tożsame z całkowitym porzuceniem wiary Czego dotyczy dekret KEP?– Gdy po raz pierwszy wchodził w życie pojawiały się głosy krytyczne: „Jak to może być, że w Kościele podajemy instrukcję popełniania przestępstwa, procedurę grzechu?”. Tymczasem nie jest to procedura popełniania przestępstwa, ale swego rodzaju instrukcja postępowania dla duszpasterza: jak ma się zachować w sytuacji, gdy przychodzą do niego osoby deklarujące chęć wystąpienia z Kościoła katolickiego. Dlatego w dekrecie czytamy że obowiązkiem duszpasterza jest przeprowadzenie rozmowy z takim człowiekiem, by rozeznać, jakie są przyczyny jego odejścia, a następnie podjęcie starań – z miłością i roztropnością, nie z agresją i niechęcią – by zachęcić go do porzucenia tego zamiaru. Ale jeśli te starania nie odniosą skutku, trzeba przyjąć jego oświadczenie woli i nadać mu dalszy bieg kanoniczno-proceduralny. Nie trzeba dodawać, że dla każdego księdza jest to smutne zadanie, bo każde odejście jest jakąś porażką – tak duszpasterza, jak i Jakie są konsekwencje wystąpienia z Kościoła?– Osoba składająca deklarację o wystąpieniu z Kościoła – niezależnie, czy wiąże się to ze schizmą, herezją, czy apostazją – nie przestaje być faktycznie jego członkiem. Z Kościoła nie da się wystąpić tak jak z jakiejś organizacji, gdzie składa się legitymację, dopełnia formalności i faktycznie przestaje się należeć do danej grupy. Człowiek ochrzczony, nawet jeśli złożył deklarację o wystąpieniu i nie uczestniczy w życiu Kościoła, a nawet jest do niego i do samego Pana Boga wrogo nastawiony, nie przestaje być chrześcijaninem, nie przestaje być członkiem wspólnoty ochrzczonych. Chrzest jest pewnym historycznym faktem, którego skutki trwają i nie można ich unicestwić, utracić. Jak pisze św. Paweł, nic nie może nas odłączyć od Chrystusowej miłości (por. Rz 8, 35). Dlatego osób, które odeszły od wiary ale później zdecydowały się wrócić, nie chrzci się ponownie. „Semel catholicus, semper catholicus” – kto raz został katolikiem, ten będzie nim na deklaracja o wystąpieniu z Kościoła – niezależnie od tego, czy wiąże się to ze schizmą, herezją czy apostazją – pociąga za sobą tę samą karę: ekskomuniki, czyli wyłączenia z uczestnictwa w życiu Na czym polega ta kara?– Kara ekskomuniki polega na niemożności sprawowania i przyjmowania sakramentów świętych oraz sakramentaliów. Ekskomunikowany nie może przystąpić do sakramentu pokuty, otrzymać rozgrzeszenia, przystąpić do Komunii Świętej. Nie może też przewodniczyć obrzędom kultu. Dekret KEP wylicza szczegółowo te ograniczenia. To także zakaz pełnienia funkcji chrzestnego, świadka bierzmowania, czy świadka sakramentu małżeństwa, niemożność pełnienia urzędów i posług w Kościele, należenia do publicznych ruchów i organizacji kościelnych, wreszcie – pozbawienie pogrzebu Wiele osób występujących z Kościoła życzy sobie, by ich dane zostały wykreślone z ksiąg parafialnych.– Był taki czas, kiedy sprawy wystąpień z Kościoła opierały się o sądy administracyjne, ponieważ niektórzy powoływali się na ustawę o ochronie danych osobowych (wtedy jeszcze nie funkcjonowało RODO ) i chcąc wystąpić z Kościoła wysyłali pisma czy maile do parafii chrztu z życzeniem, by dokonano tam wykreślenia ich danych z księgi ochrzczonych. Prawo kanoniczne w inny sposób reguluje tę sprawę, co wiąże się ze wspomnianym przez mnie faktem nieusuwalności chrztu, w związku z czym proboszczowie odmawiali wykreślania tych danych. Osoby, które chciały wystąpić z Kościoła odwoływały się do sądów administracyjnych, te zaś wydawały zróżnicowane wyroki. Po jakimś czasie, dopiero po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 9 lutego 2016 r. ukształtowała się jedna linia orzecznicza, według której należy postępować zgodnie z przepisami prawa kościelnego. Nie ma żadnej sprzeczności między postanowieniami RODO a procedurą, która została uregulowana przez KEP w 2015 r. i jeśli ktoś pragnie złożyć oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła, powinien to uczynić zgodnie z przyjętymi przez Kościół przepisami. W przypadku wystąpienia nie wykreśla się danej osoby z księgi ochrzczonych lecz przy informacji o chrzcie umieszcza się stosowną adnotację, która musi być odtąd również umieszczana na świadectwie chrztu. Nie wystawia się też żadnego zaświadczenia o wystąpieniu z Kościoła. Można natomiast otrzymać świadectwo chrztu ze wspomnianą Dekret mówi nie tylko o wystąpieniach ale również powrotach. Jak można wrócić do wspólnoty?– Powrót osoby, która wystąpiła z Kościoła, polega na zdjęciu kary ekskomuniki. Jest to możliwe, gdy człowiek dotknięty tą karą „odstępuje od uporu” – to sformułowanie z Kodeksu Prawa Kanonicznego – w sprawie, która stała się przyczyną jej nałożenia. Ekskomunika należy do tzw. kar poprawczych. Innymi słowy, nie chodzi o to, by człowiek był nią dotknięty do końca życia, ale by zmienił swoje postępowanie. Jeśli ktoś, kto wystąpił, przeżywa nawrócenie, chce pojednać się z Kościołem i praktykować swoją wiarę we wspólnocie, powinien zgłosić się do proboszcza, przedstawić swoje dane, okoliczności i motywy wystąpienia z Kościoła oraz pragnienie powrotu. Oczywiście nie może to mieć charakteru tylko urzędowego; ważne jest, by było to realne nawrócenie i chęć naprawy tego, co wcześniejszą decyzją zostało zasadniczo nie ma władzy zwolnienia z kary kościelnej, ale przedstawia prośbę wiernego ordynariuszowi miejsca, który może zdjąć ekskomunikę. Wówczas człowiek powraca do wspólnoty i może, już bez żadnych dodatkowych procedur, przystępować normalnie do oprócz tego dodatkowe przepisy szczególne, mające zastosowanie w sytuacji niebezpieczeństwa śmierci – wówczas zwolnić z kary wiernego może każdy kapłan. W pewnych sytuacjach, gdy wiernemu trudno byłoby dłużej przebywać bez sakramentów, z kary może też zwolnić go kapłan w konfesjonale, a potem udzielić rozgrzeszenia, z tym jednak zastrzeżeniem, że człowiek ten w ciągu miesiąca zgłosi się do ordynariusza, by ten decyzję spowiednika potwierdził. Warto pamiętać, że jeśli miało miejsce odstępstwo formalne i jest ono zapisane w akcie chrztu, w interesie samego powracającego jest to, by także fakt powrotu został Czy żeby być zwolnionym z kary trzeba spełnić jakieś szczególne warunki?– Trzeba odstąpić od uporu. Jeśli ktoś odstąpił od uporu, ma prawo być zwolnionym z kary. Sytuację tę wyjaśnia kanon 1347, który brzmi: „Należy uważać, że od uporu odstąpił winny, który rzeczywiście żałował popełnienia przestępstwa, a ponadto odpowiednio naprawił szkody i zgorszenie lub przynajmniej poważnie to przyrzekł”. To, w jaki sposób należy naprawić szkody, zwłaszcza gdy przestępstwo miało wymiar publiczny, określa Czy ubieganie się o zwolnienie z kary kościelnej powinno łączyć się z sakramentem pokuty?– Gotowość do oczyszczenia się z grzechów w sakramencie pokuty jest wyrazem żalu i pragnienia powrotu. Zazwyczaj najpierw dokonuje się zwolnienie z kary, a potem Ile razy można wracać?– Dyscyplina pokutna w pierwszych wiekach chrześcijaństwa była bardzo surowa. W III w. w części Kościoła odstępcom odmawiano przebaczenia, podobnie jak mordercom. W późniejszym czasie nakładano na nich publiczną wieloletnią pokutę. Św. Bazyli Wielki w IV w. pisał: „Kto wyparł się Chrystusa i zbezcześcił tajemnicę zbawienia, winien czyn swój opłakiwać publicznie i pokutować przez całe życie, a jedynie w przypadku, gdy odchodzi z tego świata, przez wzgląd na wiarę w miłosierdzie Boże można go uznać za zasługującego na dostąpienie do sakramentu”. Ale obecnie przepisy tego nie regulują. Ewangelia mówi, że wracać można zawsze. Kościół zawsze czeka z miłością na powrót. Oczywiście, gdyby odejścia i powroty się powtarzały, ordynariusz mógłby nabrać wątpliwości co do szczerości postanowienia Od kiedy funkcjonuje obecna procedura występowania ze wspólnoty i powrotu?– Przestępstwa apostazji, herezji i schizmy oraz kary za nie były w Kościele od zawsze. Już w 1 Liście św. Pawła do Koryntian czytamy, że nie można utrzymywać kontaktów z tymi, którzy dopuścili się szczególnie odrażających czynów: „Usuńcie złego spośród was samych” (1 Kor 5, 13) – to jest pierwowzór naszej Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 r. pojawiło się sformułowanie: „wystąpienie formalnym aktem z Kościoła katolickiego”. Pojawiało się ono w trzech kanonach dotyczących prawa małżeńskiego. Sformułowanie to rodziło poważne problemy, ponieważ nie było dokładnie wiadomo, co to znaczy „wystąpić formalnym aktem z Kościoła”. Pojawiały się różne interpretacje. Najwięcej wątpliwości dotyczyło wystąpień z Kościoła w celach podatkowych w przypadku katolików płacących podatki w Niemczech. Zdarzało się, że ludzie formalnie występowali z Kościoła, by uniknąć obowiązującego tam specjalnego „podatku kościelnego”, a w rzeczywistości chcieli jednak nadal wierzyć i praktykować. Sytuacje te rodziły tak wiele problemów i trudności, że w 2009 r. Benedykt XVI usunął to sformułowanie z Kodeksu Prawa Kanonicznego. Sytuacje wystąpień regulowane są poza Kodeksem. Nie ma ogólnokościelnej procedury. Określają ją poszczególne Konferencje Episkopatów dekretami takimi jak dekret KEP z 2015 r. Dekrety te zatwierdzane są przez Stolicę Apostolską i mają moc Mówiąc o apostazji, herezji i schizmie używa Ksiądz sformułowania „przestępstwo”. Czy jest to tożsame z grzechem, czy są to zupełnie różne pojęcia?– W rozumieniu prawa kanonicznego każde przestępstwo łączy się z grzechem, choć nie każdy grzech jest przestępstwem. Większość grzechów, z których się spowiadamy to nie przestępstwa. Przestępstwem jest czyn, który został w karnym prawie kościelnym uznany za przestępstwo – np. nadużycie władzy, seksualne wykorzystywanie nieletnich, aborcja, ale również apostazja czy schizma. Przestępstwo jest grzechem, gdyż polega nie tylko na złamaniu prawa kościelnego, pochodzącego od człowieka, ale również Prawa Bożego. W przypadku apostazji czy schizmy grzech polega na tym, że człowiek, który z mocy Prawa Bożego jest odpowiedzialny za swoją wiarę i ma obowiązek się o nią troszczyć, tę wiarę publicznie porzuca. Ten sam czyn może mieć konsekwencje na różnych płaszczyznach – na płaszczyźnie prawnej jako przestępstwo i na płaszczyźnie moralnej jako Dziękuję za Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj. v3cI4n.
  • 18qqgev751.pages.dev/220
  • 18qqgev751.pages.dev/175
  • 18qqgev751.pages.dev/101
  • 18qqgev751.pages.dev/224
  • 18qqgev751.pages.dev/187
  • 18qqgev751.pages.dev/321
  • 18qqgev751.pages.dev/123
  • 18qqgev751.pages.dev/205
  • 18qqgev751.pages.dev/349
  • różnica między katolikiem a chrześcijaninem